Około 3 lata temu w moich progach zagościł współlokator.
Było to dla mnie nowe doświadczenie, bo przez większość życia towarzyszyły mi psy.
Aczkolwiek jestem "zwierzolubem" więc stanęłam godnie przed tym wyzwaniem.
Nie było go widać, ale za to słychać. Bardzo rozpaczliwie domagał się jedzenia pod budynkiem mojej starej firmy. Dość szybko zdobył moje serce, tak jak koty umieją robić to najlepiej.
Dzisiaj króluje sobie w moim mieszkaniu i niczym nie przypomina tego wygłodzonego i przerażonego malucha. Ani wyglądem, ani charakterem. No jedynie prążki pozostały na swoim miejscu. Chociaż tu i ówdzie leciutko się rozciągnęły :)
Typowy lew salonowy :)
Pewnie zagości tu jeszcze nie raz, aczkolwiek zdjęcia mu mogę robić jedynie wtedy kiedy on ma na to ochotę.
Wraz z nadejściem jesieni Kocur Mój Osobisty wykazuje zamiłowanie do wszelakich kryjówek. Nawet dorobił się własnej budy ?!
wow, jestem pod wrażeniem!!! Super, zwlaszcza 1,2,5 rewelacja!!!! :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCała zasługa w uroku osobistym Kocura :)
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię, jest świetny!
OdpowiedzUsuńPrzekażę Kocurowi i pewnie zagości tu jeszcze nie raz :)
OdpowiedzUsuń